Rodziny i matki pszczele a ciepła zima

Rodziny i matki pszczele a ciepła zima

Zauważyłem, że pomimo braku śniegu i mrozu, ludzie którzy przeżyli już „kilka lat” ubierają się tak, jakby mieli do czynienia z zawiejami, zamieciami i mrozami.
Wystarczy tak niewiele lat życia człowieka aby podświadomość podpowiadała mu – ubierz się, może ci być zimno. A może to nie tylko jedno życie, może to cykl ukształtowany podczas ewolucji, odkąd człowiek zaczął okrywać się skórami, wynalazł ogień i zaczął budować schronienia. Spoglądając na żywe istoty, widzimy że nie ma wśród nich jednorodnego podejścia do tematu zimna. Dzieje się tak zarówno wśród tych, w których „płynie krew” jak również w świecie roślin.
Gdybyśmy mogli zacząć myśleć, kierować się instynktem lub światłem, w taki sam sposób jak to czynią pozostali współmieszkańcy naszej planety, być może łatwiej by nam było zrozumieć dlaczego postępują tak a nie inaczej.
Na Wyspach Kanaryjskich  matki pszczele czerwią prawie przez cały rok.
W Polsce matki przerywają czerwienia na okres zimy.
Zachowanie gatunku jest ich główną powinnością.
Pszczoły nie są w stanie odnawiać pokoleń w niskich temperaturach nawet przy dostatecznych zapasach miodu i pierzgi a nawet dostępie do wody.
W naszej strefie klimatycznej wytworzyła się populacja pszczół ciemno ubarwionych i złośliwych. Nie mogło być inaczej.
Kto wie, dokąd zapędziły by się legiony rzymskie, gdyby nie mieszkanki środkowo – wschodniej Europy… To właśnie dziko żyjące w borach pszczoły, powstrzymały zapędy terytorialne Rzymian w kierunku północnym.
Mając wielu wrogów jak i również długie srogie zimy, dawne miejscowe pszczoły wytworzyły w sobie odruchy obronne postrzegane niekiedy przez niejednego pszczelarza po dziś dzień jako bardzo agresywne.
Gdyby nie działalność człowieka dążącego do posiadania, łagodniejszych a zarazem bardziej miodnych pszczół, być może w dalekiej przyszłości, zakładając postępujące ocieplenie klimatu i migracje pszczół, samoistnie wytworzyła by się o wiele łagodniejsza populacja pszczół na naszych terenach.
Populacja, która nie musiała by bronić aż w takim stopniu swoich zapasów, jako że miałaby je w krótkim czasie w zasięgu ręki.
Rzeczywistość mamy jednak taką jaką mamy i większość naszych pszczół to już hybrydy, niejednokrotnie z domieszką pszczół z innych klimatów. Nie można uogólniać pochodzenia pszczół patrząc jedynie na położenie geograficzne. Bo czymże jest klimat pszczoły włoskiej w porównaniu z klimatem pszczoły marokańskiej. – Różnica kolosalna.
Pomimo, że marokańska Sahariensis żyje bliżej równika aniżeli włoska Ligustica, to warunki jej egzystencji są nieporównywalnie cięższe, graniczące z ekstremalnymi.
Pszczoły się szybko uczą, jako że są w hierarchii na drugim miejscu za człowiekiem. Pszczoły potrafią porozumiewać się pomiędzy sobą jak również pomiędzy rodzinami.
Potrafią dostosowywać się do nowych warunków klimatycznych w szczególności w kolejnych pokoleniach mających dostęp do „nowej” wody, „nowych” nektarów i pyłków..
Są jednak wyjątki i nie wszystkim pszczołom idzie to jak po maśle.
Zarówno one jak i my mamy za sobą szmat czasu egzystencji na naszej planecie.
Człowiek „udomowiając” pszczołę ulokował ją w takich samych siedliskach jak żyła pierwotnie. W barciach i kłodach.
Sto lat temu wpadł na genialny pomysł powiększenia pszczoły jak i w niektórych rejonach świata, stworzenia jej warunków bytowania wynikających z ludzkiego myślenia.
Tym sposobem, chcąc bardziej zadbać o pszczoły zaczęto im przeszkadzać. Powiększenie rozmiarów komórki pszczelej bardzo szybko, bo już po stu latach okazało się całkowitym nieporozumieniem. Pszczołę udało się powiększyć, skrzydeł niestety nie. Z tego powodu pszczoły żyjące na komórce odbudowanej na węzie o rozmiarze 5,4 mm proszą o zmniejszenie rozmiarów komórki pszczelej, do adekwatnych do ich predyspozycji czyli generalnie do pierwotnego rozmiaru komórki 5,1 mm a niekiedy 4,9 mm. Pogrubiają ścianki komórek dążąc do dostosowania ich do własnych ukształtowanych przez miliony lat upodobań. Niestety już nie wszystkie. Niewielka część z nich jakoby się już poddała.
Jeśli chcemy rzeczywiście zadbać o największego przyjaciela człowieka, nie ma innej drogi jak zastosować węzę ułatwiającą człowiekowi pracę w gospodarce pasiecznej ale węzę o naturalnych wymiarach komórek.

Pszczoły żyjące w komórkach 4,9 mm i 5,1 mm od wiosny do jesieni żyją dłużej, nawet od 8-12 tygodni.
Warroza mająca tendencję do rozmnażania się w komórkach trutowych ma czytelny obraz, które komórki są pszczelimi a które trutowymi. W ten sposób atakuje głównie komórki trutowe.
Zwiększenie ilości komórek w plastrze jak i ścieśnienie plastrów powoduje oscylowanie temperatury gniazda w górnej granicy przedziału 33-36 stopni Celsjusza. Zarówno zimą jak i latem pszczołom jest łatwiej regulować temperaturę jeśli odstępy pomiędzy plastrami wynoszą 7 mm a nie jak obecnie 10 mm.
Warroza preferując niższe temperatury, bazuje na komórkach na skraju plastrów, na których możemy zastawiać na nią pułapki ,obcinając naroża węzy w ten sposób aby pszczoły w dolnych partiach plastra miały miejsce do budowy komórek trutowych. Podstawa wyciętego trójkąta węzy ma 10 cm a wysokość 6 cm.

Budowa uli ocieplanych to jeszcze nie takie wielkie zło.
Ścieśnianie do maksimum gniazd pszczelich i ocieplanie rodzin żyjących w tych ulach bez zapewnienia dostatecznego dopływu tlenu doprowadza pszczoły do wielkiego stresu i niepotrzebnych wysiłków zmierzających do zapewnienia sobie właściwych parametrów, których oczekują podczas zimowli.
Pszczelarz, który zaopatrując rodzinę pszczelą na zimę narzuca jej swój sposób myślenia i postępowania, robi jej niesamowitą krzywdę. Bo któż przez miliony lat, przed zimą, wkładał do dziupli lub w szczeliny skalne maty słomiane, ujmował ilość plastrów ścieśniając gniazdo, któż pakował na górę poduchę a nawet dodatkowo we wszystkie wolne przestrzenie słomę lub siano? – Ano nikt.
Pszczoły zimowały w takiej samej przestrzeni jak i lecie. Mało tego, nie miały wylotka, przeliczonego w centymetrach kwadratowych na jedną ramkę. Układem budowanych plastrów regulowały krążenie powietrza.
Zimowały w niskich temperaturach, do których przyzwyczaiła je natura. Obszerne poniekąd gniazdo umożliwiało prawidłową cyrkulację powietrza.

Nie bez powodu, doświadczeni pszczelarze przytaczają obraz bardzo dobrej zimowli swoich pszczół w ulach ocieplanych Warszawskich zwykłych i poszerzanych oraz Dadanta.
Zimują pszczoły na przeciwko wylotu, ograniczone zatworami po bokach a od góry skromnie ocieplone. Zarówno poza zatworami bocznymi jak i po daszkiem jest w tych ulach dostateczna przestrzeń umożliwiająca ucieczkę wilgoci i dwutlenku węgla, nawet przy zwężonym wylotku. Zimowanie w taki sposób może kojarzyć się poniekąd z zimowaniem w stebniku.
Rodzina pszczela, zimująca w obszernym ulu zimuje lepiej. Warunek – dostateczny dostęp powietrza, który zapobiega powstawaniu wilgoci i pleśnieniu plastrów.
W jakim celu w takim razie zadawać sobie tyle trudu aby ujmować przed zimą ramki, wkładać ocieplenia utrudniając pszczołom zimowlę?

Na zewnątrz panują niskie temperatury. Ścieśniając gniazdo, dodatkowo ocieplając i zwężając wylot, stwarzamy pszczołom sztuczne środowisko, które w żaden sposób nie pasuje do warunków panujących na zewnątrz ula.
Nie pasuje ono zupełnie do nawyków pszczół nabytych przez miliony lat.
Przemieszczając się w ciasnym, ocieplonym kłębie, wytwarzają temperaturę, która rośnie. Temperaturę, która jest im niepotrzebna, jako że na zewnątrz jest zimno. Nie będę mogły wylecieć, nic nie kwitnie, nie ma nektaru, nie ma pyłku, woda zamarznięta. Za wysoka temperatura, zimującej rodziny pszczelej powoduje zachwianie procesów życiowych, które może się objawić niepotrzebnym przedwczesnym podjęciem czerwienia przez matki pszczele, szczególnie podczas długich okresów ociepleń w czasie zimy.
Nie chcąc do tego dopuścić i mając na uwadze warunki panujące na zewnątrz, pszczoły zaczynają się starać obniżyć temperaturę wewnątrz, sobie znanym sposobem, poprzez odparowanie wilgoci. W pewnym momencie przychodzi taki moment, że wilgoci zaczyna brakować, jako że nie można jej dostarczyć z zewnątrz. Pszczoły spracowują się i zaczyna się apokalipsa. Z pragnienia, wyczerpania, przepełnienia jelita i braku zapasów rodzina pszczela umiera.
Wiosną, pszczelarz widzi duży osyp na dennicy, garstkę pszczół wbitą w puste komórki plastrów, zapleśniałe ramki.
Czyż nie są znane przypadki zimowania wędrujących rojów pszczelich w stodołach, pod mostami, w murowanych ścianach i gdziekolwiek indziej, zarówno w wielkich jak i mniejszych przestrzeniach?
Większość tych rójek przeżywa bez problemu zimę. Na wiosnę skazane są z reguły na zagładę. Szczególnie te, narażone na wiatry i zimno. W większości tego typu przypadków, pszczoły nie mogąc zapewnić dostatecznej temperatury do wygrzania czerwiu, nie stwarzają matce dostatecznych warunków do składania jaj a jeśli już, to nawroty niskich temperatur powodują zamieranie nienarodzonego pokolenia.
W zimie nie było problemu, na wiosnę już jest ciężko…

W jakichkolwiek typach uli starajmy się zapewnić pszczołom zimowlę, która była by najbardziej podobna do naturalnej.
Przede wszystkim nie ocieplajmy rodzin i zapewniajmy jak największy dopływ tlenu co nierozłączne jest z doskonałym odprowadzeniem dwutlenku węgla z uli.
Zimujmy rodziny pszczele w przestronnych gniazdach zapewniając maksymalny dopływ tlenu.
Najlepszym sposobem jest zimowanie nieocieplonych rodzin pszczelich na dennicach osiatkowanych, przez które dwutlenek węgla jako cięższy od powietrza samoczynnie uchodzi na zewnątrz.
Pszczołom potrzebny jest tlen a nie dwutlenek węgla.
Tlen przedłuża życie pszczołom, dwutlenek węgla skraca.
Spowalnianie procesów życiowych u pszczół w nadmiernym stężeniu dwutlenku węgla prowadzi  do skrócenia życia. Nie do przedłużenia, pomimo spowolnienia.
W naszych domach zimą mamy ciepło ale wietrzymy pomieszczenia.
W domach pszczół jest zimno ale wietrzenie jest równie nieodzowne.
Zimowanie rodzin pszczelich na kilku pełnych korpusach w ulach jednościennych z osiatkowanymi dennicami, przy braku górnego ocieplenia jest podstawą prawidłowej zimowli pszczół, jako że prowadzi do niezakłóconego odbioru warunków zewnętrznych przez pszczoły.
Często niesłusznie nazywamy ten sposób gospodarki schładzaniem gniazda. Skłaniałbym się bardziej do określenia – zapewnianie pszczołom naturalnego pełnego kontaktu z warunkami zewnętrznymi.

Gdy nadejdzie wiosna nie róbmy rewolucji w rodzinach pszczelich. Nawet jeśli książkowe temperatury w cieniu będą w okolicach 15 stopni Celsjusza.
Reagujmy jedynie w przypadku zauważenia czegoś złego.
Pszczoły w zeszłym roku przygotowały sobie siedlisko odpowiednio woskując, kitując i uszczelniając przestrzeń w gniazdach. Nie niszczmy im tego wielkiego trudu na skutek naszej ciekawości i nadmiernej gorliwości.
Zniszczenia jakie zostawimy po przedwczesnym przeglądzie, pszczoły będą musiały naprawić, co będzie je kosztować wiele wysiłku i to w najbardziej ciężkim dla nich okresie.

Jeśli trzeba, nie zapomnijmy o ścieśnieniu i dociepleniu rodzin pszczelich po pierwszym wiosennym oblocie.