CCD, warroza, matki pszczele- część III

Ukraina
W tym odcinku mialo być o czym innym ale życie samo pisze scenariusz.
Pszczelarstwo Ukrainy dotknęła warroza i wojna. – Dziwna wojna.
W Doniecku, na całkowicie zniszczonym lotnisku, okrążeni żołnierze ukraińscy nadal trwają. Przeprowadzane są cykliczne zmiany osobowe i zaopatrzeniowe. Rosyjskie oddziały zezwalają na wyjazd i wjazd ukraińskich żołnierzy do oblężonego lotniska, zezwalają na zaprowiantowanie jak również na uzupełnienie zapasów broni i amunicji KBKAK. Większych kalibrów Ukraińcy nawet nie próbują wwozić. Te operacje odbywają się na całkowitym luzie. Potem strzelanina, giną ludzie. W centrum miast ukraińskich widzi się fotografie mężczyzn, w młodym, średnim i zaawansowanym wieku, którzy zginęli podczas konfliktu.

Święta przebiegły w przecudownej ciepłej atmosferze, spokoju, zadumy i delikatniutkiej nadziei. Wnikliwy słuchacz niezliczonych, podkreślam niezliczonych wertepów (odpowiednik naszych kolędników) dzieci, młodzieży i dorosłych, mógł w czasie pięknych występów i śpiewów, wyczuć
bojaźń i lęk. Dzieciaki śpiewaja najpiękniej, nie zdając sobie sprawy z sytuacji, są otwarte, cieszą się niesamowicie, że występuja, że wszyscy  je słuchają. I cały czas w uszach brzmi to świateczne powitanie  na zachodniej Ukrainie – Christos Narodiłsja – Sława Jemu. Czym dalej na wschód tym bardziej nie wiedzą o co chodzi. Nie wiedzą co to kolęda, nie wiedzą co to Święta. Sowieci zrobili swoje.

Na dzisiejszy dzień, pszczelarze ukraińscy zmniejszyli mniej więcej o połowę liczebność rodzin pszczelich. Walczą z warrozą mając dostęp do prawdopodobnie największej ilości leków na świecie.
Większość z nich, powodując się przyzwyczajeniami i wiarą w niezachwainą moc amitrazy stosuje zalecane dawki. Co trzy, cztery lata jesienią, opuszcza tutaj ule coraz więcej rodzin pszczelich. Po Kongresie Apimondii w roku 2013, wielu pszczelarzy ukraińskich, nawiązało kontakty z kolegami z całego świata. Jak sami mówią, najważniejsze są te z sąsiadami. Wiedzą, że w Czechach, Słowacji, w Polsce i innych sąsiednich krajach sytuacja jest podobna. Na Ukrainie, króluje pszczoła karpacka i mieszańce miejscowe. Większość pszczelarzy jest negatywnie nastawiona do pszczoły Buckfast. Najbardziej Ci, którzy jedynie o niej słyszeli. Skąd my to znamy. Matki pszczele Buckfast hodowane są jednak przez coraz większą rzeszę pszczelarzy. Powoli, oficjalnie, pojawiają się najodważniejsi Denis V. Fadeev, Golden Bee Farm a w Rosjii Mikhail Yurievich Dmitrenko. Bez rozgłosu, wielu hodowców sprzedaje matki pszczele Buckfast, po materiale pochodzącym od najlepszych hodowców. Pszczelarze, którzy mają te pszczoły, cieszą się nimi jak dzieci. Są odporniejsze na choroby, przy inteligentnej gospodarce pasiecznej przynoszą więcej miodu. W terenach o obfitych pożytkach począwszy od Odessy aż po Charków, podczas gospodarki wędrownej, prezentują się dużo lepiej od dotychczasowych pszczół. Widać coraz większe zainteresowanie tymi matkami pszczelimi. Dorwałem sie do internetu a tu na poczcie, zamówienie na wszystkie unasiennione Buckfasy do Donieckiej Obłasti. Powalająca charyzma i poszukiwanie lepszych pszczół. Ta „zaraza” Buckfast, dociera teraz do pszczelarza polskiego, ukraińskiego i rosyjskiego. Warroza w jednakowym stopniu, neka rodziny pszczele bez względu na przynależnośc rasową. Wirusy, u nakłutych przez warrozę pszczół dopełniają skalę zniszczenia. Często spotyka się tutaj w dyskusjach, domniemania że jest coś o czym jeszcze nie wiemy i co nam niszczy pszczoły. Jakieś wydumane zagrożenie, które najpierw pojawiło się w USA, z powodu zaniechania przemiennego stosowania amitrazy, taufluwalinatu i kumafosu poprzez Europę Zachodnią na Polsce i Europie Wschodniej kończąc. W Ameryce Południowej z racji posiadania przez tamtejszych pszczelarzy, zafrykanizowanej populacji pszczół, jak również stosowania we właściwych dawkach głównie amitrazy jak i innych naprzemiennie substancji czynnych, problem z warrozą został zepchnięty na peryferie gospodarki pasiecznej.

Wiele lat temu Chiny były importerem miodu. Jak to wygląda dzisiaj wiemy wszyscy. Nawet polscy pszczelarze odczuwają dużą konkurencję ze strony midów Państwa Środka. Sytuacja lubi się jednak zmieniać i jak tak dalej pójdzie to polski miód cieszy sie coraz większym popytem pomimo wzrostu cen, przy drastycznym spadku importu miodu.

Pszczoła wschodnia – Apis Cerana radząca sobie w Chinach z warrozą stała się reliktem, a jej miejsce zajęły początkowo pszczoły włoskie, kraińskie a w ostatnich latach Buckfast. To te ostatnie, jako jedyne są w stanie zebrać należyte ilości miodu z bezkresnych chińskich upraw. Dla przykładu – gryczany chiński miód jest uważany za prawie 100%. Lipowy o przewspaniałym różanym smaku i zapachu lip dalekowschodnich jest rarytasem na całym świecie, osiagając odpowiednie ceny. Porównywalny z naszym lipowym z Warmii i z Mazur, z Dolnego Śląska, z lipowym z Rumunii, Bułgarii i niekiedy z Węgier. Zupełnie inny bukiet ale jakośc porównywałna. Coś w rodzaju miodu manuka i wrzosowego.

Po kilku dyskusjach z pszczelarzami wyłoniło się spostrzeżenie o słabym działaniu leków dostępnych na rynku a wniosek to przede wszystkim brak przemienności w stosowaniu substancjii czynnych.

Nie znaczy, że na Ukrainie nie ma pszczelarzy, którzy nie utrzymuja w swoich pasiekach ciągle tej samej ilości pni. Stosują ogólnie tutaj dostępne leki, starają się maksymalnie jak najczęściej zmieniać substancję aktywną i w razie wystąpienia jakiejkolwiek przerwy pożytkowej, jak najbardziej utrudnić żywot warrozie. Jak mówią, wytrącają ją z tempa rozwoju. Występuje wtedy u warrozy luka w powtarzalności pokoleń. To są zawodowcy, którzy wojna nie wojna, wędrują po pożytkach.

Pszczelarze w Polsce zostali porzuceni na pastwe losu.

Kompletny brak dostepu do leków przeciwko warrozie. Leków zawierajacych różne substancje czynne. Muszą sobie radzić sami. Nie ma co wierzyć, że nagle pojawi się choćby tyle leków na warroze co na Ukrainie. Potrzebne są chociażby jeszcze dwa leki, dla przykładu oparte na kumafosie i taufluwalinacie lub innych bardziej nowoczesnych substancjach. Znając polskie realia, sądzę że juz niedługo pojawi się naprędce dopuszczony lek  a potem znów nastąpi na wiele lat cisza.

O dziwo, na Zachodniej Ukrainie, większość pszczelarzy trzyma się utartego szybkiego historycznego już sposobu zwalczania warrozy, wspaniałym waromorem, stosując dawki amitrazy zalecane na naklejce umieszczonej na pojemniku na roztwór czynny.
Wielu pszczelarzy, stwierdziło to co zauważyłem. Warroza uodporniła się na stosowane do tej pory dawki leków. Każdego w takim momencie ogarnia gorączka, co robić. Co można zrobić, kiedy temperatura w nocy spada do około minus 20 stopni Celsjusza.
Należy wziąć pod uwagę, że pszczoły zimują w różnych typach uli i w różnym stopniu reagują na zmieniające się warunki pogodowe.
Większość  pszczelarzy zawodowych, ma tutaj ule jednościenne bezfelcowe.
Gdy dogrzeje je słońce, można ewentualnie coś zadziałać. W ocieplanych, klepkowych, sytuacja jest trudniejsza choć zawsze mozna znaleźć wyjście z sytuacji.

W Polsce, zalecenia, straszenia, to wolno używać, tego nie wolno używać, bo prawo farmaceutyczne i pranie mózgu pszczelarzom o szkodliwości działania i pozostałościach pestycydów w miodzie i wosku.

Niech tam sobie pszczoły giną, niech producenci odkładów i matek pszczelich pracują na najwyższych obrotach, niechaj producent, wprowadza na rynek nieskuteczne do końca na dzisiejszy czas leki, rozprowadzane za dopłatą poprzez koła pszczelarskie.
Pszczelarz polski spanikowany, zastraszony i ogłupiony bez reszty, artykułami w prasie pszczelarskiej i przede wszystkim skazany, na prawie żaden dostęp, do właściwych leków na dotacje lub bez.

Zupełny brak ambicji ze strony producentów leków dla pszczół, popierany artykułami w prasie pszczelarskiej, linczującymi pszczelarzy, którzy w tym beznadziejstwie, próbują niekiedy ponad własne siły i wiedzę, zapobiec fatalnej sytuacji pszczół w Polsce. Poszukują, błądzą, mają tez i sukcesy.

Wczytując się dokładnie w prawo farmaceutyczne, pszczelarzowi nie wolno używać czystych substancji do walki z warozą. Wszystko co może do tej walki kupić, może sobie używać do woli. To są produkty firmowe, dopuszczone do stosowania na żywych organizmach. Nie ważne, czy to są małpy czy pszczoły.
Za czyste substancje się nie bierzcie, choć w dzisiejszym świecie przy odrobinie pomysłowosci można mieć je szybko u siebie. Mówi o tym nie tylko prawo farmaceutyczne. Mówi ze względu na troskę o bezpieczeństwo i zdrowie człowieka. Niewłaściwe obchodzenie się z czystymi substancjami czynnymi, stosowanymi do produkcji ogólnie dostępnych środków zwalczającyh warrozę a stosowanych w sadownictwie i hodowli innych zwierząt, jest naprawdę niebezpieczne. Nie kombinujcie z czystą amitrazą, taufluwalinatem, chlor i bromfenvinfosem i innymi  podobnymi.

Pszczelarz polski i ukraiński, w trosce o czystość produkcji pszczelej traci pszczoły.
Różnica jest taka. – Polski pszczelarz nie ma nic a nic do wyboru i stosuje to co może zastosować. Biowar i Apiwarol.
Pszczelarz ukraiński mogąc stosować leki z połowy świata, stosuje z reguły w niedostatecznych dawkch amitrazę, ponieważ w Jego podświadomości tkwi przekonanie, że ona się w miodzie nie odkłada.
I to prawda.
Niestety stosuje już za małe dawki.
Potrzeba zastosowania większej dawki amitrazy wystąpiła już w połowie lat 80-tych ubiegłego wieku.
Przepisy dopuszczały takie a nie inne stężenie w stosowanych środkach.
Sadownicy przeciwko przędziorkowi mają mozliwość zmieniać co roku środki ochrony roślin.
Pszczelarz polski nie ma takiej mozliwosci a ukraiński tkwi w przekonaniu, że stosując najbardziej łagodną ze wszystkich substancji amitrazę, będzie ją stosował do końca życia. Nic bardziej mylnego. Poziomy MRL na całym świecie spowodowały uodpornienie się warrozy nie tylko na amitrazę. Bez względu, czy będziemy się trzymać zaleceń, czy zastosujemy dawki dużo większe, do 3 cm3 Takticu na rodzinę obsiadającą korpus gniazdowy Dadanta, ani pszczołom ani matkom pszczelim nic sie nie stanie.. Więcej nie ma sensu podawać, ponieważ wiele razy mniejsze dawki, likwidują odporne na amitrazę osobniki warrozy w 99-100%.